— Pokaż tekst oryginalny

Postanowiłem przetestować ten produkt, ponieważ miałem już doświadczenie z podobnym wibratorem na penisa z dwiema kulkami (wibrator męski Hot Octopuss Jett Bass & Treble). Hot Octobus był dość ciężki i choć ładnie układał się na krawędzi żołędzi, to miałem wrażenie, szczególnie po zmoczeniu, że w każdej chwili wypadnie z miejsca. W Trinity od razu zauważyłam, że ma kolczyk w jądrze i doszłam do wniosku, że przynajmniej nie spadnie z jazdy. W każdym razie jest dużo lżej. Łatwo było go założyć na penisa, ponieważ jest to bardzo elastyczny materiał. Mógłby być nieco solidniejszy, zwłaszcza część pierścienia jądra; lepiej umieści krew w penisie. Następnie próbowałem dotrzeć do sedna wibracji. Przeglądanie przycisków zajęło trochę czasu; wszystkie dwa, z których jeden okazał się przyciskiem włączania/wyłączania, a drugi służył do przewijania programów wibracyjnych. Na początku myślałem, że każdy z obiecanych 17 programów wibracyjnych ma 3 różne poziomy intensywności i próbowałem na nie polować. Za pierwszym razem nie dotarłem jeszcze do sedna programów, ponieważ skupiono się bardziej na doznaniach. Wibracje były być może o zbyt dużej częstotliwości, biorąc pod uwagę, że obie kule wibracyjne znajdują się dość daleko od najbardziej wrażliwych miejsc, czyli czubka prącia, krawędzi żołędzi i jej spodniej strony. Niższe chrząknięcie zdecydowanie sprawdziłoby się lepiej. Dodatkowo kulki w obu są tego samego koloru, więc nie ma między nimi rezonansu łaskotania jak w Hot Octobus. Próbowałem też obrócić „część skarpetkową” tak, aby kulka wibracyjna trafiła w dolną powierzchnię żołędzi, ale to nie pomogło. Orgazm nie został osiągnięty, a po pół godzinie testów wibracje już mocno odrętwiały mojego partnera testowego. Należy jednak wspomnieć, że śluz rujowy zaczął być silnie wydzielany. Na kolejne badanie zabrałam męża. Teraz rozwiązaliśmy także zagadkę wzorców wibracji. Zatem na początku będą stałe wibracje o trzech różnych intensywnościach, a następnie 17 różnych programów wibracji. Następnym razem warto zapoznać się z funkcjami urządzenia PRZED właściwym testem. Z zabawką próbowaliśmy nieco bardziej kreatywnych rozwiązań. Kuleczki działają stymulująco na łechtaczkę i można je wsunąć do pochwy. Testowaliśmy także dociąganie „części pończochy” aż do nasady mojego penisa podczas stosunku. Ustawiliśmy się tak, że jedna z jąder wibrowała na jej łechtaczce, a druga na kroczu, podczas gdy ja poruszałem w niej penisem tam i z powrotem. W opinii mojego męża zadziałało to naprawdę dobrze. Wreszcie nadal dążę do orgazmu bez użycia rąk, ale przynajmniej w moim przypadku wymagało to niewielkiego ruchu szarpiącego, bliskiego wyzwoleniu. Po tym momencie osiągnięcie orgazmu było torturą wymuszone, a orgazm był naprawdę dobry. To była najlepsza rzecz, jaką zaoferował mi jako penis. Każdy ma swoje preferencje, ale ten eksperyment utwierdził mnie w przekonaniu, że mój penis potrzebuje ruchu, a nie wibracji. Sugestie dotyczące ulepszeń: -Mocniejszy materiał w pierścieniu jądra. -Niższe i inne wibracje w jądrach i kulkach bliżej główki penisa. (Wpadłem nawet na szalony pomysł, żeby zamiast kulek można było zamontować wibrujący pierścień na krawędzi żołędzi) -Akumulator zamiast baterii. Plus: Od moszny, co gwarantuje, że urządzenie pozostanie na swoim miejscu.